Wrobieni w „Finanse”

Witryna poszkodowanych przez Personal Finanse, Council Finance, EI Global (Enterprise Investment), EGFC lub E.G.F.C. SA (Europejską Grupę Finansową Council), Aurum Finance, kancelarię prawną Proculus i nie tylko.

Ogłosilam upadlosc konsumencka — historia Grażyny

Pierwsza historia nadesłana na kontakt@wrobieniwfinanse.pl. Nazwisko do wiadomości administratora. Historia cytowana w całości z pominięciem danych wrażliwych; przesłanie może, aczkolwiek nie musi odzwierciedlać stanowiska autora strony. Warto pamiętać, iż za nasze decyzje każdy jest odpowiedzialny sam przed sobą; historia ta ma pomóc w bardzziej świadomym podjęciu decyzji.

Podobnie jak inni zostałam wrobiona w oszustwa firmy EGF Council, Personal Finanse.

Byłam osobą wspierającą (opiekunem kredytu) i zostałam z długiem ok. 300 tys. Podobnie osoba, której pomogłam. Na moje konto wpłynęło 187 tys. z czego dla Personal Finanse poszło 60 tys. spłata zadłużenia (nie z winy znajomego) to 107 tys.; pozostała kwota miała zostać na pokrycie 3 miesięcznych rat, a po tym terminie miała nastąpić konsolidacja i rata miała być o połowę mniejsza, a kredyt przejęty przez znajomego. Oczywiście wszystko okazało się bzdurą, a w rezultacie kredyty były na niekorzystnych warunkach z każdym możliwym ubezpieczeniem nawet dla emeryta z powodu utraty pracy i z szalonymi prowizjami dla pracowników banków i ich pośredników, a także dla każdego banku.

Będąc na emeryturze, nie byłam w stanie udźwignąć rat kredytu znacznie przekraczających moją emeryturę, z którymi zostałam, i tym samym zmuszona byłam wystąpić do sadu o ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Proces upadłościowy rozpoczął się, gdyż Sąd uznał wniosek za zasadny. Obecnie od sierpnia 2017 r. całym moim majątkiem zarządza syndyk, samochód niewielkiej wartości już jest we władaniu syndyka, na emeryturze mam zajęcie 25% od kwoty brutto, a poza tym nie mam już nic innego wartościowego.

Syndyk masy upadłościowej doszedł do wniosku, że również i osobę, której pomogłam (mimo, że nie jesteśmy w związku małżeńskim i nie prowadzimy wspólnego gospodarstwa) należy włączyć do tego procesu. W związku z czym ów znajomy otrzymał pismo, w którym został wezwany do zapłaty prawie 107 tys zł w terminie 7 dni. Tłumaczenie syndyka to zaspokojenie spłaconego przeze mnie jego długu względem osoby trzeciej, nawiasem mówiąc dla mnie zupełnie nie zrozumiałe. Nie dość, że sąd odmówił mi pełnomocnika z urzędu tłumacząc niedopełnieniem formalności- chodziło o oświadczenie o stanie majątku, gdzie napisałam, iż rozpoczął się proces upadłościowy i nie posiadam żadnego majątku, ale to było niewystarczające wyjaśnienie. Do sprawy RP I Ds.41.2016 jesteśmy dołączeni, byłam przesłuchana, ale dokumenty wszystkie(umowy, korespondencja z bankami, odpis z przesłuchania, bilingi i każdy papier, który świadczył o oszustwie) zabrał syndyk. W prokuraturze pisemnie to zgłosiłam, bo w trakcie przesłuchania miałam tylko wszystkie dokumenty na pendrivie, a oryginały miałam donieść. Nawet nie jestem poinformowana, czy te dokumenty dotarły do prokuratury. Mieszkam daleko i obecnie nie mam możliwości dojazdu do Wrocławia. Telefonicznie nawet takiej informacji nie mogę otrzymać. Każde pismo, czy to prywatne czy urzędowe, trafia do syndyka. Oczywiście odwołałam się od decyzji sądu o przydzielenie pełnomocnika, bo o tym piśmie zostałam poinformowana z biura syndyka poprzez skan pisma na pocztę elektroniczną. Na odwołanie było 7 dni i nawet nie mam pojęcia, czy zmieściłam się w wyznaczonym terminie.

Nie znam procedur prawnych; nie mam pojęcia, dlaczego osoba, której pomogłam w spłacie jej kredytu, ma teraz wpłacić już spłacony kredyt na poczet mojej masy upadłościowej? Czy takie postępowanie syndyka jest zgodne z prawem? Przecież oboje w tej samej sprawie jesteśmy osobami poszkodowanymi, a taki proceder stosowała oszukańcza firma i oboje ze znajomym już ponosimy niemałe skutki ich działań. Ja straciłam może dla niektórych dorobek uczciwego życia, godność, szacunek, a znajomy pogrążony w kredytach ma już windykatorów na karku. O jakąkolwiek poradę / pomoc pisaliśmy wszędzie, gdzie można było. Niestety nie otrzymaliśmy żadnego wsparcia. Pozbawiono nas wszystkiego i zastanawiam się, jak ludzie, którzy to robili i wiedzieli, że tymi metodami niszczą życie innym, mogą teraz spokojnie wstawać rano. Ja w moim wieku, zamiast cieszyć się każdym dniem i porankiem – przeklinam go, że znów musiałam wstać. Znajomy, któremu pomogłam, po piśmie od syndyka zaplanował już sposób swojego odejścia z tego świata – czy to jest moralne, by dobijać leżącego? Czy nie ma sposobu na sprawiedliwość? Oszukali nas ludzie młodzi, nazywający się „doradcami finansowymi”, oszukali pośrednicy banków i same banki, a na koniec odebrali wszystko. Na nic się zdało pisanie o upadłość konsumencką, bo nie dość, że ja już nic nie mam to osoba, której chciałam pomóc (również zadłużona) dostała przysłowiowy "gwóźdź do trumny".

Upadłość musiałam ogłosić, ponieważ banki niestety nie szły na ugodę (od pierwszej chwili gdy wiedziałam, że nikt mi już nie pomoże i zgłaszałam to już od marca 2017 r.) Wypierając się współpracy z tą firmą w każdym piśmie, a co do restrukturyzacji twierdziły, że jest to niemożliwe ze względu na niskie dochody( a takie same miałam w chwili zawierania umów). Od kwietnia czekałam 4,5 miesiąca na rozpatrzenie wniosku o upadłość i w tym czasie mój dług został sprzedany kilku firmom windykacyjnym. Te z kolei nachodziły nawet moich sąsiadów i matkę osoby, której pomogłam. Skargę na działania ich pracowników zignorowano. W rezultacie w ostatniej chwili, gdy już przyszły wezwania do ostatecznej zapłaty z tygodniowym terminem pod rygorem skierowania sprawy do sądu, dostałam decyzję o upadłości i skończyły się wizyty windykatorów, monity, smsy i telefony od rana do nocy.

Teraz zaczęły się kłopoty z syndykiem. Rozumiem, że miał obowiązek zająć mi część emerytury ( w sumie ⅓ netto), rozumiem, że stary samochód jest też niestety majątkiem, ale za nic nie mogę pojąć, dlaczego nakazał spłacić już spłacony kredyt, pogrążając tym samym już pogrążonego w długach znajomego, który tak jak ja jest ofiarą oszustwa?

Ponieważ życie pisze różne scenariusze i nieszczęścia chodzą parami, to sytuacja, w jakiej się znalazłam jest jeszcze bardziej skomplikowana. Córka z nieletnimi dziećmi została sama w Anglii i musiałam do niej jechać zająć się maluchami, gdy ona idzie do pracy. Na szczęście sąd wyraził zgodę na mój wyjazd.

Dlatego osobiście nie jestem na razie w stanie przyjechać do Wrocławia. Poza tym mieszkam w Tarnowie, więc tez spora odległość, by dowiedzieć się czy syndyk oddał dokumenty do prokuratury i na jakim etapie jest obecnie śledztwo. I tu mój kolejny problem: gdy napiszę do prokuratury, by przesłano mi skany z akt sprawy, to trafią one nie do mnie a do syndyka. Koleżanka ma upoważnienie do odbioru każdego pisma, lecz obawiam się, że gdy syndyk dowie się, że coś robiłam za jego plecami, może to uznać za brak współpracy i cofnąć proces upadłości. Jednak gdy pisma dotrą do syndyka i będzie cokolwiek wspomniane o odzyskanie tego co nam zabrano, zrobi to samo co z kredytem spłaconym przez mnie dla znajomego, będzie przeciągał proces upadłości, by na konto masy upadłościowej przelać wszystko z czego mnie okradziono. I tak koło się zamyka. Dlatego przestrzegam wszystkich, którzy piszą na forach, że napiszą wnioski o upadłość. Stracą nie tylko majątek, ale także wkopią do spłaty osoby, którym pomogły, a odzyskanie pieniędzy od oszustów zasili budżet kancelarii syndyka.

Wnioski

Smutna historia. Dlatego, nim zadziałamy pochopnie w kwestii ogłaszania upadłości konsumenckiej, warto naszą sytuację skonsultować z dobrym prawnikiem, doskonale zorientowanym w tematyce problematyki związanej z tymi firmami i bankami. Docierają sygnały, iż istnieje conajmniej kilka takich osób w Polsce; może to być np. Kancelaria Adwokacka – adwokat Patryk Andrysiak (kliknij tu by dowiedzieć się, dlaczego warto?).